Dużo słyszałem o niej wcześniej, ale dopiero teraz udało mi się przeczytać niesamowite dzieło Victora Frankla – „Człowiek w poszukiwaniu sensu”.
Tej książki nie ma sensu szczegółowo recenzować, ją trzeba po prostu przeczytać. Dlatego w pełni podpisuje się pod opinią z tyłu książki: gdybym miał przeczytać tylko jedną książkę, powinno być nią dzieło doktora Frankla.
Po jej przeczytaniu na zawsze zostanę już z myślą, że każda, nawet wyjątkowo tragiczna sytuacja, w której się znalazłem i znajdę w przyszłości, jest co najwyżej małym nieszczęściem w porównaniu do doświadczeń więźniów obozów koncentracyjnych.
Kiedy zastanawiam się, co zjem dzisiaj na kolację, w myślach mam sytuację więźniów, dla których wielkim błogosławieństwem było, gdy rozlewający obozową zupę (najczęściej wodnistą zawiesinę), zaczerpnął chochlą z dna kociołka odrobinę grochu albo fasoli. Takie zdarzenie często dawało więźniom powód do życia przez kolejne dni w obozie. A ja często wybrzydzam – co zjem…
Na tym przykładzie, niezwykle inspirujące jest podejście Victora Frankla do cierpienia.
Pokazał on, że w każdych warunkach i każdym cierpieniu możemy znaleźć sens życia. Żadna sytuacja nie jest tak zła, aby nie mieć powodu do życia, ale też zmiany siebie. To niezwykle przekonujące słowa byłego więźnia obozów koncentracyjnych (w tym Auschwitz), który przeżył wyłącznie dzięki swojej niezłomności do życia i pogodzeniu się z cierpieniem.
Jeżeli jeszcze nie miałaś/miałeś okazji przeczytać książki „Człowiek w poszukiwaniu sensu”, nie czekaj nawet chwili, aby to zrobić.