Jestem fanem kotów, a te jak wiadomo, chodzą swoimi drogami. Ostatnio jednak zauważyłem, że jedna z tych dróg jest bardzo stoicka. Jak to możliwe?
Jest jedna cecha kotów (ale i ogólnie zwierząt), której im zazdroszczę w praktykowaniu stoicyzmu. Tą cechą jest życie teraźniejszością i niemartwienie się o przyszłość. Wiadomo, koty, jak wszystkie zwierzęta funkcjonują na zasadzie instynktów, ale mogą być równie dobrymi nauczycielami, co starożytni filozofowie.
My – ludzie ciągle martwimy się o coś, co już się wydarzyło lub niepokoimy się, co może się wydarzyć w przyszłości. Możemy być nieszczęśliwi, ponieważ mieliśmy trudną przeszłość, uświadomiliśmy sobie jakieś błędy, lub po prostu martwimy się o naszą pracę, rodzinę i życie w ogóle. Żadne inne zwierzę tego nie robi. Zwierzęta uciekają przed niebezpieczeństwem, ale gdy niebezpieczeństwo minie, po prostu zajmują się swoimi sprawami, nie martwiąc się o to, co się stało i specjalnie nie planują przyszłości. Tylko ludzie są przerażeni tym, co minęło i co może nadejść. Bardzo mały procent ludzi jest w stanie ograniczyć swoje nieszczęścia czy radości do teraźniejszości. To nasze błogosławieństwo i utrapienie zarazem.
Koci stoicyzm.
Kot nie przejmuje się tym, co będzie jutro. Nie zwraca uwagi na to, co się zmieni w najbliższej przyszłości i jaki będzie miał na to wpływ. Jedzenie, spanie, polowanie, głaskanie – na tym głównie koncertuje się jego życie, w myśl sentencji Horacego – darpe diem. Nawet gdy kota spotka jakaś przykrość – szybko o niej zapomina. Liczy się dla niego dokładnie to, co robi w tej chwili. Tym samym koty prawie w ogóle nie mają żadnego utrapienia w związku z przeszłością ani przyszłością. Tego właśnie zazdroszczę im najbardziej.
Na koniec, pozostawiam Wam do rozważań myśl cesarza filozofa:
I o tym pamiętaj, że każdy żyje tylko tą oto teraźniejszością, chwilką. Wszystko zaś inne alboś przeżył, albo niepewne. – Marek Aureliusz