ABSURDY ŻYCIA

Skrajności są groźne, czyli LBGT vs. Kościół

lgbt a kościół

Obserwując aktualną narrację, nie tylko w mediach, ale przede wszystkim w luźnej codziennej dyskusji, zauważam, że tak się przyjęło, iż zawsze trzeba mieć jakieś wyrobione zdanie, opinię. Najlepiej w systemie zero-jedynkowym. Coś jest czarne albo białe. Naprawdę trudno w takich sytuacjach uniknąć skrajności. Jak to się ma do rzeczywistości?

 

Szybkie przykłady na początek:

Kryzys na granicy – co widzisz?: obronę granic za wszelką cenę, czy cierpiące matki z dziećmi, którym nikt nie pomaga.

Pedofilia w kościele: jesteś obrońcą kościoła, czy piętnujesz i wyszydzasz wszelkie działania w tej sprawie?

Szczepienia: są niezbędne i wskazane, czy są bardzo niepożądane dla organizmu?

Matthew Cash w polskiej reprezentacji: kolejny niepotrzebny farbowany lis, czy im więcej takich piłkarzy tym lepiej?

Przykłady można mnożyć, ale mam wrażenie, że we wszystkich przypadkach ktoś (lub coś) oczekuje ode mnie zajęcia pewnego stanowiska i jasnej odpowiedzi na takie pytania. Zawsze takie stanowisko musi być jakieś. Zawsze wybór, który muszę dokonać musi być skrajny. Takie są oczekiwania i często nawet nie ma możliwości myśleć inaczej.

No bo, czy ktoś z Was zna jakąś grupę osób (pomijam jednostki), która np. wspiera ideologię LGBT i zarazem przejawia silną wiarę w Boga? Raczej nie.

LGBT a kościół?

Poprzez obecną narrację podświadomość podpowiada – to nie możliwe, to skrajności, musisz wybrać. Albo kościół albo LGBT – to nie jest do pogodzenia… Musisz być jakiś, a Twoje słowa i opinie muszą być stanowcze. Jeżeli masz inne zdanie niż ja – jesteś nikim… Coś jak wybór między dobrem a złem, tylko że sędzią jest po prostu inna osoba.

lgbt a kościół

Moja racja jest najmojsza.

Piętnowane jest także to, że ktoś może nie mieć żadnego zdania na dany temat. Wtedy łatwo jest komuś zagrać w bardzo ohydną grę przeciwko nam: Jak to, nie obchodzą Cię umierające dzieci na granicy? Jak to, chcesz wpuścić całą tą „hołotę” do Polski? Nie ma czegoś pomiędzy, zawsze musisz się określić.

Jako społeczeństwo stajemy się przez to potworami – wierzącymi w jedną, najczęściej objawioną nam prawdę. „Bo moja racja jest najmojsza” – scena z filmu „Dzień Świra” aż prosi się o przypomnienie.

Trudno zatem być już zwykłym człowiekiem, wyciągać własne wnioski i przyjmować argumenty różnych stron, zarazem nie opowiadając się za żadną z nich. Nie można być pomiędzy, bo życie przypomina już bardziej teleturniej, gdzie na pytanie jest jedna właściwa odpowiedź. W związku z tym brakuje też miejsca na szacunek – dlatego tworzy się spirala nienawiści.

Jak zatem prawidłowo zaprojektować życie?

Trzymać się z dala od skrajności.

 

Tagi , , , ,

O autorze

Sebastian - zajmuje się projektowaniem życia, pasjonat filozofii stoickiej, miłośnik kotów, zawodowo biurokrata. Rozmyślam, analizuję i wyciągam wnioski, w wolnym czasie gram w squasha i inne sporty rakietowe. Mam nadzieję, że zagościsz tu na dłużej.

1 thoughts on “Skrajności są groźne, czyli LBGT vs. Kościół

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *