W nawiązaniu do artykułu dotyczącego posiadania, zostałem zapytany, czy jednak to nie jest tak, że rzeczy dają szczęście? Spróbuję zatem rozwinąć ten temat i rozłożyć go na części składowe. Oczywiście z pomocą stoików.
„kupiłam sobie tablet i on mi sprawia przyjemność jak maluje”.
Czy możemy to zaklasyfikować do kategorii szczęścia?
Jak dokładnie wczytamy się w te i podobne stwierdzenia, to z pewnością sami dojdziemy do wniosku, że to jednak nie tablet (rzecz), tylko sama czynność (malowanie), sprawia taką przyjemność, a precyzyjniej-emocje związane z tą czynnością.
Dlatego same rzeczy nie mogą być uznane za szczęście, bo to my sami nadajemy im etykiety, a one mogą być różne. Ja na przykład nie lubię motorów, a są przecież miliony osób na całym świecie, którzy wręcz je kochają i nie wyobrażają sobie życia bez nich. Podobnie z innymi sprawami.
Szczęście natomiast nie powinno mieć żadnych wątpliwości, nie jest czymś, co możemy kupić za pieniądze, albo otrzymać od kogoś. Dlatego kluczowe jest tutaj nasze podejście wobec danej rzeczy. Jeżeli stworzymy silny związek, możemy podświadomie (błędnie) uznać daną rzecz za szczęście
Szczęście, czy przyjemności?
Dochodzimy tutaj do sedna rozważań – musimy przede wszystkim rozróżnić szczęście od przyjemności. Właśnie w opisanych powyżej przykładach mamy do czynienia z przyjemnościami, bo przyczyniło się do nich posiadanie – rzecz niezależna od nas. Mimo że może wydawać się długotrwałe, to tak naprawdę jest ulotne – ściśle z czymś związane. Szczęście natomiast (w rozumieniu stoików) nie łączy się z rzeczami zewnętrznymi, a wypływa bezpośrednio z nas. Aby je zdobyć, nie musimy się wcale pobudzać nowym tabletem albo motorem, i to jest fundamentalna granica.
Powiedzmy też sobie, że szczęście przypisywane wprost rzeczom jest sprawą bardzo trywialną. Oznaczałoby to wtedy, że gdy zostaniemy pozbawieni lub stracimy jakąś rzecz – prawdopodobnie przestaniemy je odczuwać. Czy to, że ktoś nam ukradnie motor, musi od razu oznaczać, że straciliśmy też szczęście? Nie, bo to nie może być jego źródło.
„Życie szczęśliwe to zatem takie życie, które się zasadza na prawdzie i na niewzruszonej pewności i nie podlega odmianom” – Seneka
Zostałem też zapytany, czy filozofia stoicka nie jest wytłumaczeniem dla osób, które nie mogą mieć wszystkiego, dlatego wybierają świadomie minimalizm, bo tak łatwiej się pogodzić z brakiem możliwości kupowania?
Spójrzmy zatem na kilka sylwetek wybitnych stoików. Matek Aureliusz – cesarz jednego z największych w historii imperiów. Seneka – konsul i prawdopodobnie najbogatszy człowiek swoich czasów. Epiktet – filozof, były niewolnik. Ich życie i twórczość dobitnie pokazuje, że stoicyzm, jak i samo ich podejście do rzeczy materialnych nie mają żadnego związku ze szczęściem. I to jest piękne, że może po nie sięgać KAŻDY BEZ WYJĄTKU. Status materialny nie ma tu żadnego znaczenia. Jednocześnie, co warte przytoczenia nikt z nich nie wyrzekł się swojego majątku, bo stoicyzm nie jest filozofią ascezy i wyrzeczenia się dóbr, tylko odpowiedniego podejścia do nich. Dzieła stoików są pełne przykładów, które potwierdzają, że największego bogactwa poszukiwali oni w sobie, a nie swoim majątku.
To oczywiście tylko moja własna interpretacja szczęścia. Każdy z Was może mieć inną, lepszą i to też jest piękne, że drogi do niego mogą być różne, natomiast jego źródło i kotwica powinny być w nas samych. Jeżeli zgadzasz się z taką interpretacją – podążaj drogą stoików.