Wiecie, jakiś czas temu kupiłem frytkownicę beztłuszczową. Tak sobie ubzdurałem, że będę sobie robił zdrowe frytki, bo bardzo je lubię.
Zrobiłem szerokie rozeznanie w internecie i sklepach stacjonarnych. Zapytałem także kilka razy sam siebie, czy jest mi ona potrzebna? Zawsze odpowiadałem zdecydowanie – TAK!
No i kupiłem, oczywiście za chwilę robiłem już pierwsze frytki. Były całkiem ok, jednak aby nie były zbyt suche, trzeba już dodawać trochę oleju.
Teraz przejdę do sedna. Użyłem jej jeszcze dwa razy i już się nią znudziłem. Zajmowała dużo miejsca, dlatego przeniosłem ją w inne. Tam też przeszkadzała, to zapakowałem ją z powrotem do kartonu. Karton z frytkownicą postawiony na ziemi też przeszkadzał, dlatego umieściłem go wysoko w szafie, w której stoi od dłuższego czasu.
Wszystko to działo się w przeciągu jednego tygodnia. Kupiłem emocje i zaraz się od nich uwolniłem, a frytkownica została. Sam wpadłem w pułapkę, przed którą wcześniej przestrzegałem.
A właściwie to może chce ktoś kupić mało używaną frytkownicę i przy okazji sto innych niepotrzebnych rzeczy?
Przeczytaj inne absurdy w kategorii: WTORKOWY ABSURD