W związku ze swoją pracą, miałem za zadanie przekazanie dokumentów w urzędzie jak najszybciej z samego rana. Wiecie – terminy gonią i trzeba szybko działać. Z racji, że musiałem to zrobić niezwłocznie po przebudzeniu, szybko ubrałem się w dres i pędzę z dokumentami. Musiałem je tylko zostawić, ale do rąk własnych, i tak też się stało.
Jednak, gdy pracownica zobaczyła mnie z kopertą, zauważyłem, że na chwilę w jej głowie pojawiła się krótka pauza – zastanowienie. Szybko przeanalizowałem sytuację i doszedłem do wniosku, że tę konfuzję wzbudził mój ubiór.
Buty sportowe i dresy – to chyba nie ubiór do urzędu – odczytałem z chmurki nad głową tej pracownicy.
Zaraz, zaraz. Ale dlaczego nie? Ani nic złego nie zrobiłem, moje zachowanie było wzorowe i jeszcze byłem punktualny. Nic się chyba nikomu przez to nie stało?
Czy naprawdę ma znaczenie, w co się ubieramy? Oczywiście, że tak, ale nie popadajmy w skrajności. Stare powiedzenie jest tutaj jak najbardziej aktualne:
„Nie szata zdobi człowieka, lecz człowiek szatę”
Wiele firm wykorzystuje ubiór pracowników do podnoszenia wiarygodności marki i budowania zaufania. Służą temu ściśle określone dress cody, które nakazują nam określone czy preferowane sposoby ubierania się.
Nie patrzmy tępo na to, jak ktoś się ubiera. Pod tym ubraniem może być niezwykła osobowość. Ale też odwrotnie, pod najpiękniejszą szatą – człowiek pełen pychy i zadufania.
Dokonywanie oceny kogokolwiek na podstawie tego, jak się ubiera, może być mylące a często nawet krzywdzące.
Przeczytaj inne absurdy w kategorii: WTORKOWY ABSURD